Długo byłam przeciwna OOBE. Uważałam je za coś odrębnego od innych "wyjść". Teraz zdałam sobie sprawę, że to prawda o mówi Darek Sugier. Wszystkie wyjścia to jedno i to samo. Sprzeciwiam się od kilku lat i sama regularnie wychodzę. Absurd...:)Nazwalam to "wyjściem". To moja nazwa. Wychodziłam z medytacji - nie kojarzyłam tego z oobe. "Mój ogród", "moja baśń" Zaczęłam od dziś lecz cofnę się do dzieciństwa. Zacznę od czegoś co kompletnie mnie zaskoczyło u Darka Sugiera. Byłam pewna, że doświadczałam tego jedynie ja. Obszar Antagonizmów !!! Niedawno okazało się, że doświadczyła tego też moja siostra i Darek S. Nazwałam to "kontrastami". Nie lubiłam lęku towarzyszącego tym stanom. Gorączka wysoka, pierzyna i te kontrasty. Drzwi mojego pokoju miały dwie szyby prostokątne - w tym stanie zmieniały się w malutkie i płaskie by nagle rozrosnąć się do rozmiarów pokoju i wchłonąć mnie ale za chwilę oddalić się jako płaską kreseczkę i znów urosnąć w oka mgnieniu. Ciemne - jasne, małe-duże, ciche - głośne, wielkie-punktowe...
teraz wiem, że doświadczałam nauki zmieniania percepcji widzenia... eteryczne, astralne?
Miałam w domu przez wieki zasłony w dziwne duże wzory. Kiedy się w nie wpatrywałam przechodziłam przez "bramę". Teraz to wiem. Już wtedy ćwiczyłam nieświadomie.
Pisząc teraz do Was - układam to wszystko sobie. Przemyślam od nowa. Kolejny etap rozumienia.
jako dziecko czułam często ból egzystencjalny. Często wieczorem długo płakałam. Płacz zmieniał się w pewnego rodzaju "sen".
Moja siostra nie mogła mnie dobudzić. Uciekałam z tego świata w trans. Byłam świadoma lecz nie mogłam się ruszyć. Moja siostra mnie cuciła, bo bała się, że nie żyję.
Kilkanaście razy budziłam się w stanie niemożności ruchu prawie nie oddychałam, Mówili, że to bezdech nocny.
Oto jeden przykład:
Leżę na plecach. Ocknęłam się . Obok w łóżku siostra czyta książkę przy lampce nocnej. Leży prawie łokieć w łokieć ze mną. Duszę się. Chcę wstać ale nie mogę. Nie czuję swojego ciała. Oczy widzą pokój, ale nie są otwarte. Boję się że umieram. Widzę moja siostrę. Obracam się do niej. Dramatycznie chcę ja zaczepić. Dać znać że potrzebuje pomocy. Ale zdaję sobie sprawę że nie ruszyłam się fizycznie. Panikuję. Krzyczę do niej , kopię nogami kołdrę próbuje podnieść rękę. Palec jakby ruszył...Ale moje ciało leży spokojnie dalej. Trwa to wieki, nagle wstaję z impetem. Siostra mało nie spada na podłogę. Jestem cała mokra. łapię z trudem oddech, Co jest!! Mówię siostrze szybko, że umierałam, a ona, jeden centymetr ode mnie nic nie zauważyła! Nie widziała jak się duszę! Ona zdziwiona mówi, że spalam spokojnie i równy miałam oddech.
Bałam się tego duszenia.
Leczyli mnie na astmę... nie mam astmy.
Ktoś kiedyś przyczynił się do mojego rozwoju przypadkiem ;) Psycholog szkolny w liceum. Byłam "nieprzystosowana zbuntowana i pyskata. Psycholog dał mi kserówkę z metoda rozluźniania przed snem. Teraz wiem, że to metoda szyby. Szyba przesuwa się w górę ciała pozostawiając za sobą całkowicie rozluźnione ciało. To spowodowało spontaniczne medytacje kiedy jeszcze nie znałam tego pojęcia.
Około 10 lat temu leżałam w szpitalu po zabiegu. Byłam po narkozie. Na drugi dzień po zabiegu. Noc. próbuję zasnąć. Leżę na plecach. nagle czuję znad głowy dwie ręce , lądują mi na klatce piersiowej i przyciskają mocno do łóżka. I nagle silnie wyrywam się do przodu po skosie w górę. Słyszę gwizd i czuję jakbym bardzo szybko jechała windą. Znajome...?
Ja nie miałam pojęcia o oobe...
Jestem pod sufitem. Twarzą w sufit. Co jest? Nic nie ważę. Ale czemu nie przechodzę przez sufit? Coś mnie trzyma. Czuję obecność istoty. Znam ją (ale to inna historia) jest obok. Widzę ja i czuję. Wracam z gwizdem do ciała szybko. Siadam łapiąc oddech szybko jak ryba. Jestem mokra cała.
--------------------------------------------------------------------------
Zdałam sobie sprawę, że pół życia spędziłam w POZA.
Niekontrolowanie wychodziłam.
II spotkanie z białym światłem.
(pierwsze to tajemnica z powodów zbyt osobistych)
Niesamowite wyjście po przebudzeniu i rozpoczęciu rozwoju duchowego świadomego.
Siedzę z przyjacielem w ciszy i uspokajam się. Przepracowana na skraju kryzysu rodzinnego, w napięciu jak atom. Ciemno, pali się świeca. Patrzę na ciemna tablicę. Jest ciemna i zmazuję ja mokrą gąbką. Powoli... Nagle zaczynam płakać. Oczyszczam się, trwa to długo i nie ograniczam się. Chcę się bardzo przytulić do kogoś. przyjaciel trzyma mnie za rękę, ale to nie "tego typu" przyjaciel... Ale pozwala mi się przytulić do siebie. Jestem sporo oczyszczona i odprężona. Płynę w nicość. Przyjaciel zaczyna się bujać na boki. Wpadam w trans. Opadam bezwładnie w jego ramionach a on buja się dalej. Ja znajduję się już w innym miejscu. Wszędzie dookoła białe kwiaty, łąka konwalii...Lecę nad nimi. Kręcę się spiralnie. Nagle czuję zbliżające się białe światło. Ogarnia mnie, przeszywa mnie fala od splotu do serca. Eksploduje we wszystkie strony świata i rozprzestrzenia się poza mną. W czakrze sakralnej rośnie kula, rośnie na pomarańczowo i przerasta mnie na wylot aż do białości - eksplodując ekstazą (tak, naprawdę) połączoną z ogromną miłością. Z ust wydobywa mi się jęk! Święta rozkosz! Przyjaciel jest zdziwiony. Trzepnęło mnie kilka razy i opadłam na poduszki bezwładnie już mnie przyjaciel nie utrzymał. Ruszyłam się po pół godzinie.
A to był początek moich przygód ze światłem
Przytulam was bardzo ciepło...
teraz wiem, że doświadczałam nauki zmieniania percepcji widzenia... eteryczne, astralne?
Miałam w domu przez wieki zasłony w dziwne duże wzory. Kiedy się w nie wpatrywałam przechodziłam przez "bramę". Teraz to wiem. Już wtedy ćwiczyłam nieświadomie.
Pisząc teraz do Was - układam to wszystko sobie. Przemyślam od nowa. Kolejny etap rozumienia.
jako dziecko czułam często ból egzystencjalny. Często wieczorem długo płakałam. Płacz zmieniał się w pewnego rodzaju "sen".
Moja siostra nie mogła mnie dobudzić. Uciekałam z tego świata w trans. Byłam świadoma lecz nie mogłam się ruszyć. Moja siostra mnie cuciła, bo bała się, że nie żyję.
Kilkanaście razy budziłam się w stanie niemożności ruchu prawie nie oddychałam, Mówili, że to bezdech nocny.
Oto jeden przykład:
Leżę na plecach. Ocknęłam się . Obok w łóżku siostra czyta książkę przy lampce nocnej. Leży prawie łokieć w łokieć ze mną. Duszę się. Chcę wstać ale nie mogę. Nie czuję swojego ciała. Oczy widzą pokój, ale nie są otwarte. Boję się że umieram. Widzę moja siostrę. Obracam się do niej. Dramatycznie chcę ja zaczepić. Dać znać że potrzebuje pomocy. Ale zdaję sobie sprawę że nie ruszyłam się fizycznie. Panikuję. Krzyczę do niej , kopię nogami kołdrę próbuje podnieść rękę. Palec jakby ruszył...Ale moje ciało leży spokojnie dalej. Trwa to wieki, nagle wstaję z impetem. Siostra mało nie spada na podłogę. Jestem cała mokra. łapię z trudem oddech, Co jest!! Mówię siostrze szybko, że umierałam, a ona, jeden centymetr ode mnie nic nie zauważyła! Nie widziała jak się duszę! Ona zdziwiona mówi, że spalam spokojnie i równy miałam oddech.
Bałam się tego duszenia.
Leczyli mnie na astmę... nie mam astmy.
Ktoś kiedyś przyczynił się do mojego rozwoju przypadkiem ;) Psycholog szkolny w liceum. Byłam "nieprzystosowana zbuntowana i pyskata. Psycholog dał mi kserówkę z metoda rozluźniania przed snem. Teraz wiem, że to metoda szyby. Szyba przesuwa się w górę ciała pozostawiając za sobą całkowicie rozluźnione ciało. To spowodowało spontaniczne medytacje kiedy jeszcze nie znałam tego pojęcia.
Około 10 lat temu leżałam w szpitalu po zabiegu. Byłam po narkozie. Na drugi dzień po zabiegu. Noc. próbuję zasnąć. Leżę na plecach. nagle czuję znad głowy dwie ręce , lądują mi na klatce piersiowej i przyciskają mocno do łóżka. I nagle silnie wyrywam się do przodu po skosie w górę. Słyszę gwizd i czuję jakbym bardzo szybko jechała windą. Znajome...?
Ja nie miałam pojęcia o oobe...
Jestem pod sufitem. Twarzą w sufit. Co jest? Nic nie ważę. Ale czemu nie przechodzę przez sufit? Coś mnie trzyma. Czuję obecność istoty. Znam ją (ale to inna historia) jest obok. Widzę ja i czuję. Wracam z gwizdem do ciała szybko. Siadam łapiąc oddech szybko jak ryba. Jestem mokra cała.
--------------------------------------------------------------------------
Zdałam sobie sprawę, że pół życia spędziłam w POZA.
Niekontrolowanie wychodziłam.
II spotkanie z białym światłem.
(pierwsze to tajemnica z powodów zbyt osobistych)
Niesamowite wyjście po przebudzeniu i rozpoczęciu rozwoju duchowego świadomego.
Siedzę z przyjacielem w ciszy i uspokajam się. Przepracowana na skraju kryzysu rodzinnego, w napięciu jak atom. Ciemno, pali się świeca. Patrzę na ciemna tablicę. Jest ciemna i zmazuję ja mokrą gąbką. Powoli... Nagle zaczynam płakać. Oczyszczam się, trwa to długo i nie ograniczam się. Chcę się bardzo przytulić do kogoś. przyjaciel trzyma mnie za rękę, ale to nie "tego typu" przyjaciel... Ale pozwala mi się przytulić do siebie. Jestem sporo oczyszczona i odprężona. Płynę w nicość. Przyjaciel zaczyna się bujać na boki. Wpadam w trans. Opadam bezwładnie w jego ramionach a on buja się dalej. Ja znajduję się już w innym miejscu. Wszędzie dookoła białe kwiaty, łąka konwalii...Lecę nad nimi. Kręcę się spiralnie. Nagle czuję zbliżające się białe światło. Ogarnia mnie, przeszywa mnie fala od splotu do serca. Eksploduje we wszystkie strony świata i rozprzestrzenia się poza mną. W czakrze sakralnej rośnie kula, rośnie na pomarańczowo i przerasta mnie na wylot aż do białości - eksplodując ekstazą (tak, naprawdę) połączoną z ogromną miłością. Z ust wydobywa mi się jęk! Święta rozkosz! Przyjaciel jest zdziwiony. Trzepnęło mnie kilka razy i opadłam na poduszki bezwładnie już mnie przyjaciel nie utrzymał. Ruszyłam się po pół godzinie.
A to był początek moich przygód ze światłem
Przytulam was bardzo ciepło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz